Piotr Rykaczewski

Zbigniew Herbert – próba portretu

 

Domysły na temat Barabasza

Co stało się z Barabaszem? Pytałem nikt nie wie

Spuszczony z łańcucha wyszedł na białą ulicę

mógł skręcić w prawo iść naprzód skręcić w lewo

zakręcić się w kółko zapiać radośnie jak kogut

On Imperator własnych rąk i głowy

On Wielkorządca własnego oddechu

 

Pytam bo w pewien sposób brałem udział w sprawie

Zwabiony tłumem przed pałacem Piłata krzyczałem

tak jak inni uwolnij Barabasza Barabasza

Wołali wszyscy gdybym ja jeden milczał

stałoby się dokładnie tak jak się stać miało

 

A Barabasz być może wrócił do swej bandy

W górach zabija szybko rabuje rzetelnie

Albo założył warsztat garncarski

I ręce skalane zbrodnią

czyści w glinie stworzenia

Jest nosiwodą poganiaczem mułów lichwiarzem

właścicielem statków - na jednym z nich żeglował Paweł do Koryntian

lub - czego nie można wykluczyć –

stał się cenionym szpiclem na żołdzie Rzymian

Patrzcie i podziwiajcie zawrotną grę losu

o możliwości potencje o uśmiechy fortuny

 

A Nazareńczyk

został sam

bez alternatywy

ze stromą

ścieżką

krwi

 

W tym wierszu daje się zauważyć podwójne przeciwstawienie: podmiotu lirycznego i tłumu oraz Jezusa i Barabasza. Spojrzmy na drugą strofę. Z jednej strony stoi tłum, nakreślony jako pewien monolit, ignorujący jednostkę i jej WYBORY. Z drugiej strony pojedynczy człowiek niemal już wtopiony w tłum, prawie niezdolny do podjęcia samodzielnej decyzji, własnego WYBORU; na tyle jednak świadomy, aby zdać sobie sprawę ze swojej bierności. Ten tłum przypomina trochę obraz, nakreślony w Psychologii tłumu Le Bona: bezgłowa masa, z którą podmiot liryczny się nie identyfikuje, ale która faktycznie odebrała mu już część WOLNOŚCI. Coś na kształt wyrzutu sumienia każe mu wypowiedzieć usprawiedliwienie:

 

(...)

gdybym ja jeden milczał

stałoby się dokładnie tak jak się stać miało (...)

Druga opozycja, bardziej czytelna, to przeciwstawienie Barabasza i Jezusa. Barabasz jest WOLNY. Wymienione możliwości jego dalszych losów pozwalają przypuszczać, że jego życie nie jest z góry zaplanowane i zależy tylko od niego. Herbert wyraża tę myśl explicite (wyraźnie):

(...)On Imperator własnych rąk i głowy

On Wielkorządca własnego oddechu (...)

Dlaczego Wielkorządca i Imperator? Czy słowa te w odniesieniu do zwykłego człowieka nie są nadużyciem wyższego rejestru wyrazów, zarezerwowanych dla władców narodów i świata? Otóż, taka operacja Herberta zwraca mocniej naszą uwagę na to, ze nie wszystkim dana jest taka imperatorska WŁADZA nad własną głową i oddechem. Jezus przy Barabaszu wygląda, jak skazaniec i jest nim w rzeczywistości. Jest przedstawiony jako człowiek w sytuacji bez wyjścia:

(...)został sam

bez alternatywy

ze stromą

scieżką

krwi

Tutaj pojawia się - moim zdaniem - najważniejsze pytanie. Jest to pytanie o WOLNOŚĆ i o to, jak z niej umiemy korzystać. Ludzie w masie są słabymi tchórzliwymi stworzeniami, które nie mogą ani znieść wolności, ani sprostać prawdzie (...) – to cytat z Roku 1984, a byłaby to przecież też klasyczna odpowiedź Wielkiego Inkwizytora z Braci Karamazow.

Korzystanie z WOLNOŚCI jest trudne, a ten, kto się tego nauczy i podejmie, raczej odczuje krzywdę, niż nagrodę. To stały motyw u Herberta: a nagrodzą cię za to tym co mają pod reka.... Jest to bardzo trudne – tym trudniejsze, że wszyscy w pewien sposób jesteśmy unurzani w łatwych kompromisach i mówiący poprzez podmiot liryczny Herbert też przyznaje: w pewien sposób brałem udział w sprawie (...). W wierszu nie ma bezpośredniej odpowiedzi czy mamy naśladując Jezusa podążać samotnie stromą ścieżką krwi czy żyć nie dookreślonym życiem Barabasza, który może równie dobrze wrócić do zbrodni jak i stać się garncarzem. A może jest jeszcze inna możliwość?

Materiał pochodzi ze strony www.zbigniew-herbert.com



Wróć do strony głównej