Tatko - tak to czy nie tak... a moze nietakt?
: środa, 7 maja 2008, 13:19
Zmienia sie ludzka historia, zmieniaja sie tez wizje ojca i jego roli a takze stosunku dzieci do tegoz... Dawniej ojca trzeba bylo sluchac i koniec, kropka... Teraz dzieci (w odroznieniu od ryb) dostaly "glos" i dalej sobie po ojcu ujezdzac Bo one "wiedza lepiej", bo one sa "bardziej uczuciowe"; i bardziej rozsadne!, bo przeciez potrafia rozsadzic co jest "tak" a co "nie tak"!migaweczka pisze:Bóg to Ojciec. Tata. I tak o nim myślę, jako Jego dziecko. Ziemskiemu rodzicowi też nie raz zarzucałam, że robi coś "nie tak".
Pamietajmy o fakcie, ze w odroznieniu do ziemskich rodzicow, ktorzy moga cos robic "nie tak", tamten jest doskonaly. Nie powinno sie atrybutow ziemskich rodzicow (zwlaszcza tych negatywnych) przerzucac na Boga Ojca i tym tlumaczyc wlasne zachowanie - bo to On jest zrodlem doskonalosci!
Czy to, ze i mnie i jeszcze komus sie moglo cos takiego przytrafic, ma usprawiedliwic potencjalna niestosownosc danego faktu??? Zdarzylo mi sie zgrzeszyc mysla, mowa, etc... Wiec jezeli i Tobie tez sie to przytrafilo - to ja jestem dzieki temu usprawiedliwiony! (w nawiasie, na wszelki wypadek dodam, ze teraz nieco ironizuje )migaweczka pisze:Taka już natura dzieci Nigdy Ci się to nie zdarzyło ?
Bardzo to jakos smutno brzmi... Odejdziesz, pociagajac nosem zwieszonym na przyslowiowa kwinte (a moze nawet kwarte )... Pogodzona z tym co Ci sie w dalszym ciagu nie podoba... I tak, zrezygnowana, dokonasz swoich dni...migaweczka pisze:to, że czasem pomyślę lub powiem Mu, że mi się nie podoba to, co mi przygotował, nie oznacza od razu, że się z tym nie pogodzę.
Pewnie sie uda albo pewnie sie nie uda - robi sie troche grzasko . Czy kiedys uda nam sie dotrzec do zrozumienia Boskiego Planu? To temat na dluzsza dyskusje... W tym momencie uwazam, ze w naszej doczesnosci - nie.migaweczka pisze:Może mi to zająć mniej lub więcej czasu, ale pewnie kiedyś uda mi się dotrzeć do zrozumienia Planu, który Bóg mi przygotował. Zrozumienia "na wiarę".
Pozostaje jednak ten inny, wspomniany juz przez Ciebie element - wiara.
Przed kazdym chcacym "zrozumiec na wiare" stoi nieslychanie trudne zadanie... Nieslychanie trudne i niewykonalne (!) - polaczenie w jedno rozumu z wiara. Bo czy mozna wiedziec - jesli sie wierzy? Czy mozna wierzyc - jesli sie wie? (Dla niewtajemniczonych: odpowiedz jest negatywna - wiedza wyklucza wiare).migaweczka pisze: [pewnie kiedyś uda mi się dotrzeć do (...)] Zrozumienia "na wiarę".
**************
Zastap w swoim poscie (a czemu by nie w zyciu ) wszystkie "zrozumienia" - przez "wiare". I wtedy zrobi sie
bardziej optymistycznie Moze nawet przestaniesz sie klocic z rodzicami? Rodzicom powinno sie wierzyc... Zwlaszcza TEMU
***