Bajki,baśnie,legendy i krótkie opowiadania różnych autorów.
Moderatorzy: duszek_koordynator, irenka, Moderatorzy
- tesia
- Moderator
- Posty: 2063
- Rejestracja: poniedziałek, 6 sierpnia 2007, 09:10
- Lokalizacja: Mazowsze
Bajki,baśnie,legendy i krótkie opowiadania różnych autorów.
Bajki,baśnie,legendy i krótkie opowiadania różnych autorów.
Zachęcam do zamieszczania tu wyżej wymienionych utworów również własnej twórczości.
W ubiegłym roku poznałam w necie człowieka ,który mi wskazał tę oto bajkę.
"Sabałowa bajka"
Siedliśmy wokół ogniska wsłuchani w tę ciszę tatrzańską, która aż w uszach dzwoni. Zbliżała się już i godzina spoczynku, gdy nagle Sabała podniósł swą pomarszczoną twarz, podobną zarazem do głowy starego sępa i do twarzy Miltona. Chwilę popatrzył szklanymi oczyma w ogień - tak zaczął opowiadać:
"Prosem piknie wasych miłości, raz seł chłop ze świdrem i rąbanicą do Nowego Targu na siacie. Jakoś za Poroninem stowarzyszyła się z nim stara baba. Chłop, że był mądry gazda, poznał Śmierć i zara myśli, jako się jej pozbyć. Wzion wreście wiercić dziurę do wirby, wiercił, póki nie wywiercił, a potem w nią zagląda.
-Cego patrzys? - pyta Śmierć.
-Chces uznać, to sama zaźrzyj.
Zaźrzała śmierć do dziury, nie widzi nic - a bez ten czas ociosał se chłop rąbanicą bukowy kołek.
-Nie widzę nic - powiada Śmierć.
-Wleź całkiem, to obacys.
Ledwie Śmierć wlazła całkiem, zatkał ci ją chłop - prosem piknie - bukowym kołkiem, przybił kołek obuchem i poseł.
Az tu rok po roku idzie, chłop zyje i zyje; ludziska przestali umierać; zajaziło się od nich w Zakopanem, w Białym Dunajcu, w Chochołowie, wsędy, ze cłek koło cłeka stał, jako smereki stojom w borze. Chłopisko się zestarzało, bieda pocena go gnieść, robić już nie mogło. Naprzykrzyło mu się w ostatku zyć, poseł i odetkał Śmierć z wirby.
Jak Śmierć - prosem piknie - skocy, jak weźmie kosić - w Zakopanem, w Białym Dunajcu, w Kościeliskach, w Chochołowie, to tyla się luda wykopyrtło, ze i chować gdzie nie było. Przychodzi wreszcie Śmierć do jednej gaździny wdowy - siedmioro sierot u niej - i biere ją. A tu dzieci, kiej nie zacnom lamentować:
-Nie bier matki, nie bier matki!
Zlutowała się Śmierć nad dziećmi, idzie do Pana Boga i powiada:
-Panie Boze, jakoze mnie matkę brać, kiej dzieci tak prosom, tak lamentujom, aze mi się luto stało.
A Pan Bóg powiada tak:
-Ja w tych rzeczach nie gazda, jeno Pan Jezus gazda. Idźze do pana Jezusa, niech ci ta powie, jako ma być.
Przychodzi śmierć do Pana Jezusa i powieda:
-Panie Jezu, jakoze mnie gaździnę brać? - siedmioro sierot w chałupie - tak prosom, tak lamentujom, aze mi się luto stało.
A Pan Jezus prask Śmierć w pysk:
-Chybaj do morza, przynieś skałkę!
Skocyła Śmierć do morza, na samiusieńkie dno, przyniosła skałkę kwardom, okrągluchnom jako bochenek chleba, a Pan Jezus do niej:
-Gryź!
Gryzie Śmierć, gryzie - zębiska ją bolom; zgryzła wreście calusieńkom skałkę - i patrzy: aż w środku chrobocek maluśki siedzi.
A Pan Jezus prask Śmierć w pysk:
-Widzis, powieda: to ja i o tym maluśkim chrobocku na dnie morza wiem i pamiętam; a ty myślis, że ja o sierotach nie będę pamiętał? - Chybaj, bier matkę!
autor-Henryk Sienkiewicz
źródło: http://klub.chip.pl/radekn/sienkiewicz/ ... _bajka.htm
Zachęcam do zamieszczania tu wyżej wymienionych utworów również własnej twórczości.
W ubiegłym roku poznałam w necie człowieka ,który mi wskazał tę oto bajkę.
"Sabałowa bajka"
Siedliśmy wokół ogniska wsłuchani w tę ciszę tatrzańską, która aż w uszach dzwoni. Zbliżała się już i godzina spoczynku, gdy nagle Sabała podniósł swą pomarszczoną twarz, podobną zarazem do głowy starego sępa i do twarzy Miltona. Chwilę popatrzył szklanymi oczyma w ogień - tak zaczął opowiadać:
"Prosem piknie wasych miłości, raz seł chłop ze świdrem i rąbanicą do Nowego Targu na siacie. Jakoś za Poroninem stowarzyszyła się z nim stara baba. Chłop, że był mądry gazda, poznał Śmierć i zara myśli, jako się jej pozbyć. Wzion wreście wiercić dziurę do wirby, wiercił, póki nie wywiercił, a potem w nią zagląda.
-Cego patrzys? - pyta Śmierć.
-Chces uznać, to sama zaźrzyj.
Zaźrzała śmierć do dziury, nie widzi nic - a bez ten czas ociosał se chłop rąbanicą bukowy kołek.
-Nie widzę nic - powiada Śmierć.
-Wleź całkiem, to obacys.
Ledwie Śmierć wlazła całkiem, zatkał ci ją chłop - prosem piknie - bukowym kołkiem, przybił kołek obuchem i poseł.
Az tu rok po roku idzie, chłop zyje i zyje; ludziska przestali umierać; zajaziło się od nich w Zakopanem, w Białym Dunajcu, w Chochołowie, wsędy, ze cłek koło cłeka stał, jako smereki stojom w borze. Chłopisko się zestarzało, bieda pocena go gnieść, robić już nie mogło. Naprzykrzyło mu się w ostatku zyć, poseł i odetkał Śmierć z wirby.
Jak Śmierć - prosem piknie - skocy, jak weźmie kosić - w Zakopanem, w Białym Dunajcu, w Kościeliskach, w Chochołowie, to tyla się luda wykopyrtło, ze i chować gdzie nie było. Przychodzi wreszcie Śmierć do jednej gaździny wdowy - siedmioro sierot u niej - i biere ją. A tu dzieci, kiej nie zacnom lamentować:
-Nie bier matki, nie bier matki!
Zlutowała się Śmierć nad dziećmi, idzie do Pana Boga i powiada:
-Panie Boze, jakoze mnie matkę brać, kiej dzieci tak prosom, tak lamentujom, aze mi się luto stało.
A Pan Bóg powiada tak:
-Ja w tych rzeczach nie gazda, jeno Pan Jezus gazda. Idźze do pana Jezusa, niech ci ta powie, jako ma być.
Przychodzi śmierć do Pana Jezusa i powieda:
-Panie Jezu, jakoze mnie gaździnę brać? - siedmioro sierot w chałupie - tak prosom, tak lamentujom, aze mi się luto stało.
A Pan Jezus prask Śmierć w pysk:
-Chybaj do morza, przynieś skałkę!
Skocyła Śmierć do morza, na samiusieńkie dno, przyniosła skałkę kwardom, okrągluchnom jako bochenek chleba, a Pan Jezus do niej:
-Gryź!
Gryzie Śmierć, gryzie - zębiska ją bolom; zgryzła wreście calusieńkom skałkę - i patrzy: aż w środku chrobocek maluśki siedzi.
A Pan Jezus prask Śmierć w pysk:
-Widzis, powieda: to ja i o tym maluśkim chrobocku na dnie morza wiem i pamiętam; a ty myślis, że ja o sierotach nie będę pamiętał? - Chybaj, bier matkę!
autor-Henryk Sienkiewicz
źródło: http://klub.chip.pl/radekn/sienkiewicz/ ... _bajka.htm
JEZUS żyje!!!
ALLELUJA.
ALLELUJA.
- tesia
- Moderator
- Posty: 2063
- Rejestracja: poniedziałek, 6 sierpnia 2007, 09:10
- Lokalizacja: Mazowsze
Re: Bajki,baśnie,legendy i krótkie opowiadania różnych autorów.
Przed kilkoma miesiącami poznałam w internecie Olivię i przed kilkoma dniami napisała ona bajkę dla mnie pt: "Nadzieja w sercu".
Zapytałam Olivię czy mogą zamieścić bajkę jej autorstwa na naszym forum i otrzymałam wczoraj zgodę.
Dodam,że Olivia napisała tę oto bajkę na poczekaniu.
Nie wiem prawie nic na temat Olivi wiem tylko,że potrafi pisać bajki na poczekaniu od ręki.
Nadzieja w sercu.
Dawno temu żyła sobie księżniczka o imieniu Diana która od urodzenia lubiła się bawić w ogrodzie swego zamku.
Jej ogrodniczka Louie hodowała tam tysięce róż.
Któregoś dnia gdy Diana miała już około 16 lat,Louie poprosiła ją do siebie i dała jej w rękę ostatnie ziarno z torebki po nasionach z róży i powiedziała:
- Droga Diano.Ja wyjeżdzam w długą podróż na poszukiwanie lądów pod farmę i pola.
Zasadź proszę to ziarenko i włóż w nie dużo miłości....kiedyś może Ci się przydać...
Diana zasadziła ziarenko róży tak jak jej poleciła Louie.
Po wyjeździe Louie,nikt już jej potem nie widział.Po 4 latach od wyjazdu Louie, na zamek napadła armia z innego królestwa zza siódmej rzeki.
Matka Diany(królowa) wzięła ją za rękę i razem pobiegły do karety i uciekła tą karetą cała rodzina królewska na nowe lądy.Gdy Diana wprowadziła się do nowo wybudowanego zamku ,przez jej ojca,czym prędzej weszła na balkon i spoglądając na roztaczający sie w dole ogród zaczęła wspominać piękne róże ,które zostawiła w ruinach swego zamku.Nagle zobaczyła na wzgórzu jak książe z przeciwnego zamku ćwiczy swoją popołudniową walkę.
Po jakimś czasie zaczęli ze sobą spędzać dużo czasu,aż tu któregoś dnia,książę Daniel oświadczył, że idzie zawojować na północ,lecz miłością będzie przy niej.
- Dzień i noc księżniczka opłakiwała Daniela, aż pewnego poranka,goniec królewski oznajmił że książę leży bardzo chory pod królewskim zamkiem Diany , i wszyscy znachorzy i lekarze pomagają mu wyzdrowieć.
Diana natychmiast wybiegła przed zamek i położyła głowę na piersi Daniela.
-Tylko płatek z najpiękniejszej rózy świata może go wyleczyć-odparł jeden z lekarzy nadwornych.
W tejże chwili służba zaczęła przynosić wszystkie róże z królestwa,lecz żadna nie była dość piękna.
Diana przypomniała sobie zrujnowany ogród pod ruinami zamku i rzekła do lekarzy i znachorów :
-Ja pojadę do starego ogrodu pod starym zamkiem.
-Ależ pani! -Otoczyły go wojska wroga! Nie da waszmość rady!!!-odparł znachor.
-Dam radę, kiedy w sercu jest nadzieja!! Odparła Diana.
Bez trudu pokonała więc wrogą armię w zbroi od swego ojca i weszła d ogrodu.
Ku jej zdziwieniu została tylko jedna róża.Była to róża ogrodniczki Louie.
Gdy Diana jej tylko dotknęła róża zaczęła świecić nieziemskimi kolorami ....bo czuła w sercu nadzieję......
Książę Daniel wyzdrowiał bardzo szybko poprosił Dianę o rękę.
W niedługim czasie Diana z Danielem pobrali się i żyli razem długo i szczęśliwie.
(autorka -Olivia)
Zapytałam Olivię czy mogą zamieścić bajkę jej autorstwa na naszym forum i otrzymałam wczoraj zgodę.
Dodam,że Olivia napisała tę oto bajkę na poczekaniu.
Nie wiem prawie nic na temat Olivi wiem tylko,że potrafi pisać bajki na poczekaniu od ręki.
Nadzieja w sercu.
Dawno temu żyła sobie księżniczka o imieniu Diana która od urodzenia lubiła się bawić w ogrodzie swego zamku.
Jej ogrodniczka Louie hodowała tam tysięce róż.
Któregoś dnia gdy Diana miała już około 16 lat,Louie poprosiła ją do siebie i dała jej w rękę ostatnie ziarno z torebki po nasionach z róży i powiedziała:
- Droga Diano.Ja wyjeżdzam w długą podróż na poszukiwanie lądów pod farmę i pola.
Zasadź proszę to ziarenko i włóż w nie dużo miłości....kiedyś może Ci się przydać...
Diana zasadziła ziarenko róży tak jak jej poleciła Louie.
Po wyjeździe Louie,nikt już jej potem nie widział.Po 4 latach od wyjazdu Louie, na zamek napadła armia z innego królestwa zza siódmej rzeki.
Matka Diany(królowa) wzięła ją za rękę i razem pobiegły do karety i uciekła tą karetą cała rodzina królewska na nowe lądy.Gdy Diana wprowadziła się do nowo wybudowanego zamku ,przez jej ojca,czym prędzej weszła na balkon i spoglądając na roztaczający sie w dole ogród zaczęła wspominać piękne róże ,które zostawiła w ruinach swego zamku.Nagle zobaczyła na wzgórzu jak książe z przeciwnego zamku ćwiczy swoją popołudniową walkę.
Po jakimś czasie zaczęli ze sobą spędzać dużo czasu,aż tu któregoś dnia,książę Daniel oświadczył, że idzie zawojować na północ,lecz miłością będzie przy niej.
- Dzień i noc księżniczka opłakiwała Daniela, aż pewnego poranka,goniec królewski oznajmił że książę leży bardzo chory pod królewskim zamkiem Diany , i wszyscy znachorzy i lekarze pomagają mu wyzdrowieć.
Diana natychmiast wybiegła przed zamek i położyła głowę na piersi Daniela.
-Tylko płatek z najpiękniejszej rózy świata może go wyleczyć-odparł jeden z lekarzy nadwornych.
W tejże chwili służba zaczęła przynosić wszystkie róże z królestwa,lecz żadna nie była dość piękna.
Diana przypomniała sobie zrujnowany ogród pod ruinami zamku i rzekła do lekarzy i znachorów :
-Ja pojadę do starego ogrodu pod starym zamkiem.
-Ależ pani! -Otoczyły go wojska wroga! Nie da waszmość rady!!!-odparł znachor.
-Dam radę, kiedy w sercu jest nadzieja!! Odparła Diana.
Bez trudu pokonała więc wrogą armię w zbroi od swego ojca i weszła d ogrodu.
Ku jej zdziwieniu została tylko jedna róża.Była to róża ogrodniczki Louie.
Gdy Diana jej tylko dotknęła róża zaczęła świecić nieziemskimi kolorami ....bo czuła w sercu nadzieję......
Książę Daniel wyzdrowiał bardzo szybko poprosił Dianę o rękę.
W niedługim czasie Diana z Danielem pobrali się i żyli razem długo i szczęśliwie.
(autorka -Olivia)
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
JEZUS żyje!!!
ALLELUJA.
ALLELUJA.
- migaweczka
- Duszek
- Posty: 1778
- Rejestracja: sobota, 12 maja 2007, 16:24
Re: Bajki,baśnie,legendy i krótkie opowiadania różnych autorów.
Bajka o Ciepłym i Puchatym.
W pewnym mieście wszyscy byli zdrowi i szczęśliwi. Każdy z jego mieszkańców rozdawał innym coś, czego coraz bardziej przybywało. Wszyscy swobodnie obdarowywali się Ciepłym i Puchatym wiedząc, że nigdy go nie zabraknie.
Matki dawały Ciepłe i Puchate dzieciom, kiedy wracały do domu; żony i mężowie wręczali je sobie na powitanie, po powrocie z pracy, przed snem; nauczyciele rozdawali w szkole, sąsiedzi na ulicy i w sklepie, znajomi przy każdym spotkaniu; nawet groźny szef w pracy nierzadko sięgał do swojego woreczka z Ciepłym i Puchatym. Nikt tam nie chorował i nie umierał, a szczęście i radość mieszkały we wszystkich rodzinach.
Pewnego dnia do miasta sprowadziła się zła czarownica, która żyła ze sprzedawania ludziom leków i zaklęć przeciw różnym chorobom i nieszczęściom. Szybko zrozumiała, że nic tu nie zarobi, więc postanowiła działać. Poszła do jednej młodej kobiety i w najgłębszej tajemnicy powiedziała jej, żeby nie szafowała zbytnio swoim Ciepłym i Puchatym, bo się skończy, i żeby uprzedziła o tym swoich bliskich. Kobieta schowała swój woreczek głęboko na dno szafy i do tego samego namówiła męża i dzieci. Stopniowo wiadomość rozeszła się po całym mieście, ludzie poukrywali Ciepłe i Puchate, gdzie kto mógł. Wkrótce zaczęły się tam szerzyć choroby i nieszczęścia, coraz więcej ludzi zaczęło umierać.
Czarownica z początku cieszyła się bardzo: drzwi jej domu na dalekim przedmieściu nie zamykały się. Lecz wkrótce wyszło na jaw, że jej specyfiki nie pomagają i ludzie przychodzili coraz rzadziej. Zaczęła więc sprzedawać Zimne i Kolczaste, co trochę pomagało, bo przecież był to - wprawdzie nie najlepszy - ale zawsze jakiś kontakt. Już nie umierali tak szybko, jednak ich życie toczyło się wśród chorób i nieszczęść.
I byłoby tak może do dziś, gdyby do miasta nie przyjechała pewna kobieta, która nie znała argumentów czarownicy. Zgodnie ze swoimi zwyczajami zaczęła całymi garściami obdzielać Ciepłym i Puchatym dzieci i sąsiadów. Z początku ludzie dziwili się i nawet nie bardzo chcieli przyjmować - bali się, że będą musieli oddać. Ale kto by tam upilnował dzieci ! Brały, cieszyły się i kiedyś jedno z drugim powyciągały ze schowków swoje woreczki i znów, jak dawniej zaczęły rozdawać.
Jeszcze nie wiemy, czym się skończy ta bajka. Jak będzie dalej, zależy od Ciebie.
Źródło: czytelnia,basnie.pl
Bajkę można wykorzystać na zajęciach biblioterapeutycznych
W pewnym mieście wszyscy byli zdrowi i szczęśliwi. Każdy z jego mieszkańców rozdawał innym coś, czego coraz bardziej przybywało. Wszyscy swobodnie obdarowywali się Ciepłym i Puchatym wiedząc, że nigdy go nie zabraknie.
Matki dawały Ciepłe i Puchate dzieciom, kiedy wracały do domu; żony i mężowie wręczali je sobie na powitanie, po powrocie z pracy, przed snem; nauczyciele rozdawali w szkole, sąsiedzi na ulicy i w sklepie, znajomi przy każdym spotkaniu; nawet groźny szef w pracy nierzadko sięgał do swojego woreczka z Ciepłym i Puchatym. Nikt tam nie chorował i nie umierał, a szczęście i radość mieszkały we wszystkich rodzinach.
Pewnego dnia do miasta sprowadziła się zła czarownica, która żyła ze sprzedawania ludziom leków i zaklęć przeciw różnym chorobom i nieszczęściom. Szybko zrozumiała, że nic tu nie zarobi, więc postanowiła działać. Poszła do jednej młodej kobiety i w najgłębszej tajemnicy powiedziała jej, żeby nie szafowała zbytnio swoim Ciepłym i Puchatym, bo się skończy, i żeby uprzedziła o tym swoich bliskich. Kobieta schowała swój woreczek głęboko na dno szafy i do tego samego namówiła męża i dzieci. Stopniowo wiadomość rozeszła się po całym mieście, ludzie poukrywali Ciepłe i Puchate, gdzie kto mógł. Wkrótce zaczęły się tam szerzyć choroby i nieszczęścia, coraz więcej ludzi zaczęło umierać.
Czarownica z początku cieszyła się bardzo: drzwi jej domu na dalekim przedmieściu nie zamykały się. Lecz wkrótce wyszło na jaw, że jej specyfiki nie pomagają i ludzie przychodzili coraz rzadziej. Zaczęła więc sprzedawać Zimne i Kolczaste, co trochę pomagało, bo przecież był to - wprawdzie nie najlepszy - ale zawsze jakiś kontakt. Już nie umierali tak szybko, jednak ich życie toczyło się wśród chorób i nieszczęść.
I byłoby tak może do dziś, gdyby do miasta nie przyjechała pewna kobieta, która nie znała argumentów czarownicy. Zgodnie ze swoimi zwyczajami zaczęła całymi garściami obdzielać Ciepłym i Puchatym dzieci i sąsiadów. Z początku ludzie dziwili się i nawet nie bardzo chcieli przyjmować - bali się, że będą musieli oddać. Ale kto by tam upilnował dzieci ! Brały, cieszyły się i kiedyś jedno z drugim powyciągały ze schowków swoje woreczki i znów, jak dawniej zaczęły rozdawać.
Jeszcze nie wiemy, czym się skończy ta bajka. Jak będzie dalej, zależy od Ciebie.
Źródło: czytelnia,basnie.pl
Bajkę można wykorzystać na zajęciach biblioterapeutycznych
- migaweczka
- Duszek
- Posty: 1778
- Rejestracja: sobota, 12 maja 2007, 16:24
Re: Bajki,baśnie,legendy i krótkie opowiadania różnych autorów.
Bajka o uczuciach.
Dawno, dawno temu, na oceanie istniała wyspa, którą zamieszkiwały emocje, uczucia
oraz ludzkie cechy - takie jak:
dobry humor, smutek, mądrość, duma;
a wszystkich razem łączyła miłość.
Pewnego dnia mieszkańcy wyspy dowiedzieli się, że niedługo wyspa zatonie.
Przygotowali swoje statki do wypłynięcia w morze, aby na zawsze opuścić wyspę.
Tylko miłość postanowiła poczekać do ostatniej chwili.
Gdy pozostał jedynie maleńki skrawek lądu
- miłość poprosiła o pomoc.
Pierwsze podpłynęło bogactwo na swoim luksusowym jachcie. Miłość zapytała:
- Bogactwo, czy możesz mnie uratować ?
Niestety nie. Pokład mam pełen złota, srebra i innych kosztowności.
Nie ma tam już miejsca dla ciebie. - Odpowiedziało Bogactwo.
Druga podpłynęła Duma swoim ogromnym czteromasztowcem.
- Dumo, zabierz mnie ze sobą ! - poprosiła Miłość.
Niestety nie mogę cię wziąźć!
Na moim statku wszystko jest uporządkowane,
a ty mogłabyś mi to popsuć... - odpowiedziała Duma i z dumą podniosła piękne żagle.
Na zbutwiałej lódce podpłynal Smutek.
- Smutku, zabierz mnie ze sobą ! - poprosiła Miłość,
Och, Miłość, ja jestem tak strasznie smutny, że chcę pozostać sam.
- Odrzekł Smutek i smutnie powiosłował w dal.
Dobry humor przepłynął obok Miłości nie zauważając jej, bo był tak rozbawiony,
że nie usłyszał nawet wołania o pomoc.
Wydawało się, że Miłość zginie na zawsze w głębiach oceanu...
Nagle Miłość usłyszała:
- Chodź! Zabiorę cię ze soba ! - powiedział nieznajomy starzec.
Miłość była tak szczęśliwa i wdzięczna za uratowanie życia,
że zapomniała zapytać kim jest jej wybawca.
Miłość bardzo chciała się dowiedzieć kim jest ten tajemniczy starzec.
Zwróciła się o poradę do Wiedzy.
- Powiedz mi proszę, kto mnie uratował ?
- To był Czas. - Odpowiedziała Wiedza.
- Czas ? - zdziwiła się Miłość. - Dlaczego Czas mi pomógł ?
- Tylko Czas rozumie, jak ważnym uczuciem w życiu każdego człowieka jest Miłość.
- Odrzekła Wiedza.
Źródło: http://www.zosia.piasta.pl/bajka.htm
Dawno, dawno temu, na oceanie istniała wyspa, którą zamieszkiwały emocje, uczucia
oraz ludzkie cechy - takie jak:
dobry humor, smutek, mądrość, duma;
a wszystkich razem łączyła miłość.
Pewnego dnia mieszkańcy wyspy dowiedzieli się, że niedługo wyspa zatonie.
Przygotowali swoje statki do wypłynięcia w morze, aby na zawsze opuścić wyspę.
Tylko miłość postanowiła poczekać do ostatniej chwili.
Gdy pozostał jedynie maleńki skrawek lądu
- miłość poprosiła o pomoc.
Pierwsze podpłynęło bogactwo na swoim luksusowym jachcie. Miłość zapytała:
- Bogactwo, czy możesz mnie uratować ?
Niestety nie. Pokład mam pełen złota, srebra i innych kosztowności.
Nie ma tam już miejsca dla ciebie. - Odpowiedziało Bogactwo.
Druga podpłynęła Duma swoim ogromnym czteromasztowcem.
- Dumo, zabierz mnie ze sobą ! - poprosiła Miłość.
Niestety nie mogę cię wziąźć!
Na moim statku wszystko jest uporządkowane,
a ty mogłabyś mi to popsuć... - odpowiedziała Duma i z dumą podniosła piękne żagle.
Na zbutwiałej lódce podpłynal Smutek.
- Smutku, zabierz mnie ze sobą ! - poprosiła Miłość,
Och, Miłość, ja jestem tak strasznie smutny, że chcę pozostać sam.
- Odrzekł Smutek i smutnie powiosłował w dal.
Dobry humor przepłynął obok Miłości nie zauważając jej, bo był tak rozbawiony,
że nie usłyszał nawet wołania o pomoc.
Wydawało się, że Miłość zginie na zawsze w głębiach oceanu...
Nagle Miłość usłyszała:
- Chodź! Zabiorę cię ze soba ! - powiedział nieznajomy starzec.
Miłość była tak szczęśliwa i wdzięczna za uratowanie życia,
że zapomniała zapytać kim jest jej wybawca.
Miłość bardzo chciała się dowiedzieć kim jest ten tajemniczy starzec.
Zwróciła się o poradę do Wiedzy.
- Powiedz mi proszę, kto mnie uratował ?
- To był Czas. - Odpowiedziała Wiedza.
- Czas ? - zdziwiła się Miłość. - Dlaczego Czas mi pomógł ?
- Tylko Czas rozumie, jak ważnym uczuciem w życiu każdego człowieka jest Miłość.
- Odrzekła Wiedza.
Źródło: http://www.zosia.piasta.pl/bajka.htm
- tesia
- Moderator
- Posty: 2063
- Rejestracja: poniedziałek, 6 sierpnia 2007, 09:10
- Lokalizacja: Mazowsze
Re: Bajki,baśnie,legendy i krótkie opowiadania różnych autorów.
Pożytek soli-bajka
Jeden pan miał trzy córki dorosłe. I pyta najstarszą, jak ona go kocha? A ta odpowiedziała, że jak miód. A potem pyta młodszą, jak go kocha. A ona odpowiedziała, że jak cukier. I uściskał obie. Nareszcie pyta najmłodszą, jak go kocha? A ona odpowiedziała, że jak sól. Rozgniewał się ojciec i odtrącił ją od siebie.
Zmartwiona tym córka najmłodsza poszła sobie z domu w świat. Zaszła do jednego miasta i tam poszła do gospody i najęła się za służącą. Dobrze służyła i pani była z niej kontenta.
Ale ojcu markotno się zrobiło, że córka w świat poszła, i wybrał się za nią, żeby ją odszukać. Jeździł od miasta do miasta, ale jej nigdzie znaleźć nie mógł. W końcu pojechał też i do tego miasta, gdzie ona służyła, i stanął w tej gospodzie. Zażądał stancji, a córka go tam zaprowadziła. Ale ona ojca poznała, a on jej nie poznał. I powiada on, że mu się jeść chce, żeby mu ugotowała ziemniaków. Ona wodę postawiła na ogień i ziemniaki ugotowała, ale ich nie osoliła, a potem mu na stół podała. Jak tylko skosztował, mówi do niej:
- Ale moja panno, ja nie lubię takich nie kraszonych solą ziemniaków, proszę o sól.
- A widzisz, ojcze - powiada ona, do nóg mu się rzucając - żeś zapragnął soli, a kiedym ja ci powiedziała, że cię chcę kochać jak sól, toś mnie odtrącił od siebie!
- Przebacz mi, moja córko - rzekł ojciec, odebrał ją zaraz stamtąd, powiózł do domu i kochał jak najmilsze swoje dziecko.
Bo łatwiej mu się było obejść bez miodu i cukru niż bez soli.
źródło: http://www.bajka.pl/wise/wise03.asp
Jeden pan miał trzy córki dorosłe. I pyta najstarszą, jak ona go kocha? A ta odpowiedziała, że jak miód. A potem pyta młodszą, jak go kocha. A ona odpowiedziała, że jak cukier. I uściskał obie. Nareszcie pyta najmłodszą, jak go kocha? A ona odpowiedziała, że jak sól. Rozgniewał się ojciec i odtrącił ją od siebie.
Zmartwiona tym córka najmłodsza poszła sobie z domu w świat. Zaszła do jednego miasta i tam poszła do gospody i najęła się za służącą. Dobrze służyła i pani była z niej kontenta.
Ale ojcu markotno się zrobiło, że córka w świat poszła, i wybrał się za nią, żeby ją odszukać. Jeździł od miasta do miasta, ale jej nigdzie znaleźć nie mógł. W końcu pojechał też i do tego miasta, gdzie ona służyła, i stanął w tej gospodzie. Zażądał stancji, a córka go tam zaprowadziła. Ale ona ojca poznała, a on jej nie poznał. I powiada on, że mu się jeść chce, żeby mu ugotowała ziemniaków. Ona wodę postawiła na ogień i ziemniaki ugotowała, ale ich nie osoliła, a potem mu na stół podała. Jak tylko skosztował, mówi do niej:
- Ale moja panno, ja nie lubię takich nie kraszonych solą ziemniaków, proszę o sól.
- A widzisz, ojcze - powiada ona, do nóg mu się rzucając - żeś zapragnął soli, a kiedym ja ci powiedziała, że cię chcę kochać jak sól, toś mnie odtrącił od siebie!
- Przebacz mi, moja córko - rzekł ojciec, odebrał ją zaraz stamtąd, powiózł do domu i kochał jak najmilsze swoje dziecko.
Bo łatwiej mu się było obejść bez miodu i cukru niż bez soli.
źródło: http://www.bajka.pl/wise/wise03.asp
JEZUS żyje!!!
ALLELUJA.
ALLELUJA.
- migaweczka
- Duszek
- Posty: 1778
- Rejestracja: sobota, 12 maja 2007, 16:24
Re: Bajki,baśnie,legendy i krótkie opowiadania różnych autorów.
ŚPIEW PTAKA
Uczniowie mieli wiele pytań na temat Boga,
Mistrz im powiedział: - Bóg jest Nieznany i Niepoznawalny. Każde twierdzenie o Nim, każda odpowiedź na wasze pytanie będzie zniekształceniem Prawdy.
Uczniowie byli zaskoczeni: - W takim razie, dlaczego mówisz o Nim?
- A dlaczego śpiewa ptak? - odpowiedział mistrz.
Ptak nie śpiewa dlatego, że ma do przekazania jakieś twierdzenie. Śpiewa, ponieważ ma śpiew. Słowa uczniów muszą być zrozumiałe. Słowa mistrza nie muszą takimi być. Muszą być jedynie słyszane, w taki sposób, w jaki słucha się wiatru w drzewach, szumu rzeki czy śpiewu ptaka. One rozbudzają w tym, kto słucha, coś co leży poza wszelkim rozumieniem.
Anthony de Mello
Źródło: [url=http://mr_all.republika.pl/SpiewP/sp01.htm]Śpiew Ptaka[/url]
Uczniowie mieli wiele pytań na temat Boga,
Mistrz im powiedział: - Bóg jest Nieznany i Niepoznawalny. Każde twierdzenie o Nim, każda odpowiedź na wasze pytanie będzie zniekształceniem Prawdy.
Uczniowie byli zaskoczeni: - W takim razie, dlaczego mówisz o Nim?
- A dlaczego śpiewa ptak? - odpowiedział mistrz.
Ptak nie śpiewa dlatego, że ma do przekazania jakieś twierdzenie. Śpiewa, ponieważ ma śpiew. Słowa uczniów muszą być zrozumiałe. Słowa mistrza nie muszą takimi być. Muszą być jedynie słyszane, w taki sposób, w jaki słucha się wiatru w drzewach, szumu rzeki czy śpiewu ptaka. One rozbudzają w tym, kto słucha, coś co leży poza wszelkim rozumieniem.
Anthony de Mello
Źródło: [url=http://mr_all.republika.pl/SpiewP/sp01.htm]Śpiew Ptaka[/url]
- tesia
- Moderator
- Posty: 2063
- Rejestracja: poniedziałek, 6 sierpnia 2007, 09:10
- Lokalizacja: Mazowsze
Re: Bajki,baśnie,legendy i krótkie opowiadania różnych autorów.
Hmm...bardzo ciekawe opowiadania są na tej stronie.
JEDZ SAM OWOCE
Pewnego razu uczeń skarżył się mistrzowi:
- Opowiadasz nam różne historie, a nigdy nie odkryjesz ich znaczenia.
Mistrz odpowiedział:
- Czy byłbyś zadowolony, gdyby ci ktoś ofiarował owoc i pogryzł go przedtem ?
źródło: http://mr_all.republika.pl/SpiewP/sp01.htm
JEDZ SAM OWOCE
Pewnego razu uczeń skarżył się mistrzowi:
- Opowiadasz nam różne historie, a nigdy nie odkryjesz ich znaczenia.
Mistrz odpowiedział:
- Czy byłbyś zadowolony, gdyby ci ktoś ofiarował owoc i pogryzł go przedtem ?
źródło: http://mr_all.republika.pl/SpiewP/sp01.htm
JEZUS żyje!!!
ALLELUJA.
ALLELUJA.
- migaweczka
- Duszek
- Posty: 1778
- Rejestracja: sobota, 12 maja 2007, 16:24
Re: Bajki,baśnie,legendy i krótkie opowiadania różnych autorów.
KRÓLEWSKI BŁAZEN
Pewien Król miał swego nadwornego błazna,
który umilał mu dni swoimi powiedzonkami i żartami.
Któregoś dnia król powierzył błaznowi swe berło, mówiąc:
- Zatrzymaj je do czasu, aż znajdziesz kogoś głupszego od siebie.
Wtedy będziesz mógł mu je podarować.
Kilka lat później król poważnie zachorował.
Czując zbliżającą się śmierć, przywołał błazna,
do którego w gruncie rzeczy był bardzo przywiązany i powiedział:
- Wyruszam w długą podróż.
- Kiedy wrócisz? Za miesiąc?
- Nie - odparł król. - Nie powrócę już nigdy.
- A jakie przygotowania poczyniłeś przed tą wyprawą? - zapytał błazen.
- Żadnych - brzmiała smutna odpowiedź.
- Wyjeżdżasz na zawsze - powiedział błazen - i wcale się do tego nie przygotowałeś?
Proszę, weź to berło.
Znalazłem wreszcie głupszego ode mnie!
Jest bardzo wielu ludzi, którzy nie przygotowują się do tej "wielkiej podróży",
która czeka każdego z nas.
Dlatego ten moment wiąże się dla nich z wielką trwogą.
"Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny", mówi Jezus (Mt 25, 13).
Czy naprawdę przygotowujesz się do tego?
[Bruno Ferrero "40 opowiadań na pustyni"]
Źródło zdjęcia
Pewien Król miał swego nadwornego błazna,
który umilał mu dni swoimi powiedzonkami i żartami.
Któregoś dnia król powierzył błaznowi swe berło, mówiąc:
- Zatrzymaj je do czasu, aż znajdziesz kogoś głupszego od siebie.
Wtedy będziesz mógł mu je podarować.
Kilka lat później król poważnie zachorował.
Czując zbliżającą się śmierć, przywołał błazna,
do którego w gruncie rzeczy był bardzo przywiązany i powiedział:
- Wyruszam w długą podróż.
- Kiedy wrócisz? Za miesiąc?
- Nie - odparł król. - Nie powrócę już nigdy.
- A jakie przygotowania poczyniłeś przed tą wyprawą? - zapytał błazen.
- Żadnych - brzmiała smutna odpowiedź.
- Wyjeżdżasz na zawsze - powiedział błazen - i wcale się do tego nie przygotowałeś?
Proszę, weź to berło.
Znalazłem wreszcie głupszego ode mnie!
Jest bardzo wielu ludzi, którzy nie przygotowują się do tej "wielkiej podróży",
która czeka każdego z nas.
Dlatego ten moment wiąże się dla nich z wielką trwogą.
"Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny", mówi Jezus (Mt 25, 13).
Czy naprawdę przygotowujesz się do tego?
[Bruno Ferrero "40 opowiadań na pustyni"]
Źródło zdjęcia